Polityka, pomoc charytatywna, inicjatywy społeczne, profilaktyka – to tylko niektóre przykłady działań, które mogą i bardzo często są wspierane przez social media. Praktycznie trudno wymienić taką dziedzinę życia, w której media społecznościowe byłyby nieprzydatne. Jakiś czas temu wspominałem, że social media pomagają w wychowywaniu dzieci, rozwoju społeczeństwa czy walce z dysleksją, HIV i narkomanią. Nierzadko serwisy tego typu są narzędziem walczących o demokrację i poprawę jakości życia.
Internetowe wydanie Des Moines Register opisało inspirującą historię Brittni Wendling, studentki pierwszego roku na Iowa State University. Dziewczyna cierpi na Zespół Larnesa. To rzadkie zaburzenie genetyczne, które ma szereg różnych symptomów. Charakteryzuje je nadmierna mobilność stawów i liczne przemieszczenia, zwłaszcza kolan. I właśnie problem z kolanami, a dokładniej rzecz ujmując ich brak, to największe zmartwienie Brittini. Do tej pory przeszła piętnaście operacji, niestety nadal ma problemy z chodzeniem i czeka ją wymiana biodra. Nawet przejście niewielkiego odcinka pomiędzy akademikiem i salą wykładową jest niemal nieosiągalne.
Uczelniane biuro ds. pomocy osobom niepełnosprawnym zasugerował jej używanie niewielkiego skutera, który wymaga ładowania po przejechaniu mniej więcej 30 mil. Problem w tym, że widok dorosłej kobiety poruszającej się na skuterze wzbudził niezdrowe zainteresowanie na kampusie i niewybredne komentarze.
Brittni zauważyła je przypadkowo kiedy przeglądała treści związane z jej uczelnią na Snapchacie. Zobaczyła wideo, które przedstawiało ją podczas jazdy na skuterze z podpisem „On ISU Campus”. Kilka dni później dwoje ludzi zastąpiło jej drogę kiedy poruszała się na skuterze. Powiedzieli, że nie powinna jeździć skuterem po chodniku. Zauważyła też kilka innych materiałów na swój temat w aplikacji Yik Yak. Podjęła decyzję, że najlepiej odpowiedzieć na te internetowe zaczepki publicznie w Sieci.
Umieściła obszerny wpis na swoim profilu na Facebooku rozpoczynając go słowami „List otwarty do wielu różnych typów ludzi, którzy zareagowali na mój skuter w ubiegłym tygodniu”. Wyjaśniła swoją sytuację i problemy ze zdrowiem oraz opisała jaką przykrość sprawiły jej treści publikowane w Internecie. Dodała, że gdyby poruszała się na zwykłym wózku inwalidzkim to nie wzbudziłoby to żadnego zainteresowania. „Mój skuter nie jest akcesorium. Nie jest zabawką. Nie jest to dla mnie sposób, aby się pokazać. A co najważniejsze, mój skuter nie definiuje mnie.”.
[mfb_pe url=”https://www.facebook.com/brittni.wendling/posts/1000192473357566″ mbottom=”50″]
Jak dodała mama Brittni komunikat opublikowany na Facebooku sprawił, że życie osób z syndromem Larsena stało się lepsze, otworzyło im drogę do innych ludzi i przyjaznych im miejsc. „Zrobiła dobrą rzecz. Zrobiła to w odpowiedni sposób.” – dodaje Lynn Wendling. Jak czytamy w Des Moines Register ludzie zaczęli szukać Brittni na kampusie, aby wyrazić swój podziw dla tego, co zrobiła. I podkreślić, ze to co napisała jest cool oraz że to odważne.
Historia Brittni z jednej strony nie napawa optymizmem, ponieważ jest przykładem tego, że w XXI wieku ludzie nadal wolą wytykać niepełnosprawnych palcami zamiast zainteresować się ich losem. Lepiej sądzić, że ktoś szpanuje jazdą na skuterze albo próbuje zwrócić na siebie uwagę niż spróbować dowiedzieć się dlaczego ta osoba ciągle porusza się w taki sposób. Ale jak widać kolejny raz social media stanęły na wysokości zadania i sprawiły, że list Brittni trafił nawet na Wyspy Brytyjskie.
photo credit: No Bullying Or Harassment Allowed via photopin (license)