Alberta to jedna z prowincji Kanady. Według danych z 2011 roku zamieszkuje ją nieco ponad 3,6 miliona ludzi. Graniczy między innymi z Kolumbią Brytyjską oraz amerykańskim stanem Montana. Jednak od kilkunastu godzin to właśnie ten obszar Kanady znajduje się na czołówkach wielu amerykańskich i kanadyjskich mediów.
We wtorek na konferencji prasowej w Edmonton dr Karen Grimsrud – główny lekarz prowincji Alberta – ogłosiła, że zachorowalność na niektóre typy chorób przenoszonych drogą płciową wzrosła do poziomów nienotowanych od 1980 roku.
Według oficjalnych danych poziom epidemii osiągnęły między innymi kiła i rzeżączka. Urzędnicy obwiniają za to media społecznościowe oraz popularne, mobilne aplikacje randkowe takie jak Tinder, które ich zdaniem służą przede wszystkim do umawiania się na seks. Głównym argumentem, który podnosi dr Grimsrud jest fakt, że użytkownicy social media często pozostają anonimowi kiedy poszukują partnerów seksualnych.
„When people don’t know their sexual partner’s identity, that makes it difficult for public health to do the tracing for them and their contact, as far as setting up testing and treatment.”
W tym miejscu warto dodać, że testy na obecność chorób przenoszonych drogą płciową (STI) w Albercie są anonimowe i darmowe. Tymczasem dane są naprawdę alarmujące. W tej prowincji liczba osób zarażonych rzeżączką wzrosła o 80 procent z 2000 przypadków w 2014 roku do 3400 w roku ubiegłym. Oznacza to, że na 100 tysięcy mieszkańców przypadają 82 osoby zarażone rzeżączką.
Z kolei liczba przypadków kiły wzrosła ponad dwukrotnie ze 150 w 2014 roku do 350 w 2015. Zdaniem urzędników te wyniki przewyższają historyczny wzrost sprzed siedmiu lat. Liczba zachorowań nadal rośnie. W tym roku odnotowano już ponad 1100 przypadków rzeżączki oraz 123 osoby, które zaraziły się kiłą. Jak dodała dr Karen Grimsrud najgorsza sytuacja jest właśnie w Edmonton, gdzie liczba chorych na kiłę wzrosła trzykrotnie. Największy wzrost zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową został zarejestrowany wśród kobiet w wieku od 15 do 24 lat. Oprócz alarmujących danych na konferencji opowiedziano także o tym, jak administracja publiczna chce walczyć z tą epidemią. Zaplanowano kampanię społeczną, utworzono stronę internetową sexgerms.com oraz reklamy skierowane do odpowiednich grup ryzyka.
Jednak pojawią się komentarze zgodnie z którymi to nie media społecznościowe są winne takiej sytuacji. Owszem aplikacje i serwisy randkowe ułatwiają dzisiaj młodym ludziom kontakty seksualne w niesłychany sposób, ale nie jest to jedyny problem. Susan Belcourt-Rothe z kanadyjskiej organizacji HIV North nie obwinia rozwoju technologii jako jedynego czynnika powodującego wzrost zachorowań. Jej zdaniem problemem nie jest to w jaki sposób obecnie ludzie odnajdują swoich partnerów seksualnych, ale to że nadal zwłaszcza młodzież jest niewystarczająco edukowana oraz informowana o niebezpieczeństwach i zagrożeniach jakie niesie ze sobą seks bez zabezpieczeń.
Dr Gerry Predy z Alberta Health Services dodaje, że na północy prowincji większym problemem, głównie wśród pracowników tymczasowych, jest skłonność do nadużywania alkoholu i narkotyków. Co w połączeniu z używaniem mediów społecznościowych i serwisów randkowych może prowadzić do katastrofy w postaci niebezpiecznych zachowań seksualnych.
Jak widać media społecznościowe są już oskarżane niemal o wszystko. Uzależnienia, bezsenność, ogólne kłopoty ze zdrowiem, stalking, handel bronią i narkotykami oraz terroryzm. Warto jednak przypomnieć, że wielokrotnie pisałem również o tym jak media społecznościowe mogą być pomocne.
photo credit: kaboompics.com