Ostatnie dni przyniosły kilka znaczących informacji, które mogą wpłynąć na kształt mediów społecznościowych na całym świecie. Pojawiły się zarówno nowości jak i doniesienia o poważnych zmianach w już funkcjonujących serwisach. Są także nowości dla marketingowców.
Karuzela na Instagramie
Największa obrazkowa społecznościówka świata od dawna z powodzeniem służy wielu markom do promowania ich produktów. Pierwsze reklamy pojawiły się na Instagramie w 2013 roku. Od tej pory ta platforma bacznie śledzi ich rozwój i – jak zapewnia – wsłuchuje się w głosy reklamodawców i zwykłych użytkowników. Instagram właśnie ogłosił, że wprowadza nowy format reklamowy – Carousel Ads. Ma to być odpowiedź przede wszystkim na opinie Internautów, którzy chcieliby dowiedzieć się od razu czegoś więcej o reklamowanych produktach i usługach. Dotychczas dostępne opcje reklamowe – zdjęcie lub film – nie wyróżniały się zbytnio spośród pozostałych treści, które publikują użytkownicy. Teraz reklamodawca będzie mógł opowiedzieć historię przy pomocy nie jednego ale kilku zdjęć, które użytkownik będzie przewijał w poziomie.
O tym, że mamy do czynienia z nowym typem postu reklamowego poinformują nas kropki widoczne pod takim wpisem. Symbolizują one poszczególne zdjęcia umieszczone w reklamie. Jedną z zakładek w nowym formacie reklamy może być bezpośredni link do strony reklamodawcy. Instagram zapowiada, że będzie testował różne wersje Carousel Ads w najbliższych tygodniach, aby zobaczyć jak reagują na nie odbiorcy.
Dobrze, że pojawia się nowy format reklamy na Instagramie, ale ja przychylam się do opinii Caseya Newtona z The Verge. Jego zdaniem wprowadzenie możliwości publikowania kilku zdjęć w jednym poście przez zwykłych użytkowników Instagramu byłoby prawdziwą rewolucją. To również naturalna droga rozwoju tej społecznościówki. Takie posty z wieloma zdjęciami są już przecież od dawna dostępne na Instagramie czy w Google+. Newton poinformował, że rzecznik Instagramu nie wykluczył udostępnienia nowego typu postów pozostałym użytkownikom.
Google+ przechodzi do historii?
Serwis społecznościowy od giganta z Redmond, który miał zagrozić Facebookowi przejdzie wielkie zmiany. Na tę chwilę nie jest jeszcze jasne czy marka Google+ zniknie w ogóle z rynku. Wiadomo już oficjalnie, że pojawią się co najmniej dwa nowe produkty.
Google+ od dawna, całkiem słusznie zresztą, nazywane jest „serwisem duchów”. W tym temacie pojawiło się wiele internetowych memów. Trudno nie zgodzić się z takim poglądem biorąc pod uwagę chociażby opublikowany kilka tygodni temu artykuł Łukasza Józefowicza. Przytacza on wyniki badania, które przeprowadził Edward Morbius, jeden z użytkowników Google+. Z jednej strony można było przypuszczać, że serwis społecznościowy Google jest skazany na sukces. Dlaczego? Na początku towarzyszyła mu aura ekskluzywności – trzeba było otrzymać zaproszenie, aby złożyć w nim konto. Ale potem liczba użytkowników rosła lawinowo z prostego powodu. Każdy kto korzysta m.in. z YouTube czy Gmaila musi mieć konto w Google+.
Liczby nie kłamią. W serwisie istnieje ponad dwa miliardy profili, ale jak wynika z badań Morbiusa jedynie 9 procent użytkowników opublikowało jakiekolwiek publiczne treści. U 37 procent użytkowników ich ostatnie aktywności to tylko i wyłącznie komentarze publikowane pod filmami na YouTube. 8 procent aktywności to prosta zmiana zdjęcia profilowego. Edward Morbius wyliczył, że w 2015 roku treści widoczne publicznie umieściło tylko około 6,6 miliona użytkowników Google+, co stanowi około 0,3 procent ogółu profili w serwisie.
Według ostatnich informacji z Google+ zostaną wydzielone co najmniej dwa produkty/serwisy: Photos i Streams. Jak nietrudno się domyślić Google Photos przejmie zdjęcia publikowane przez użytkowników. Natomiast Google Streams ma gromadzić treści tekstowe publikowane przez ludzi, których obserwujemy obecnie w Google+. Wiadomo również, że Google Hangouts będą rozwijane jako osobny produkt, ponieważ twórcy widzą w nim potencjał. Można przypuszczać, że więcej szczegółów na temat zmian w społecznościówce dowiemy się podczas dorocznej konferencji Google I/O w maju.
Reklamy na Twitterze będą lepiej targetowane
Serwis mikroblogowy ogłosił właśnie wprowadzenie nowego narzędzia dla reklamodawców. Dzięki współpracy z firmami gromadzącymi i analizującymi informacje o nawykach zakupowych Internautów reklamodawcy będą mogli jeszcze dokładniej dobierać grupy odbiorców swoich komunikatów marketingowych na Twitterze.
Partner Audiences to nowe narzędzie dostępne w module reklamowym. Pozwala ono na kierowanie treści reklamowych do osób rzeczywiście zainteresowanych danym produktem bądź usługą. Jak informuje Twitter na przykład producent samochodów będzie mógł w łatwy sposób dotrzeć ze swoją reklamą do osób, które planują zakup nowego auta. Firma sprzedająca artykuły spożywcze będzie mogła skierować swoją reklamę do konsumentów produktów z danej kategorii. Co więcej, marki luksusowe będą mogły wybrać taką grupę odbiorców reklamy, która cechuje się wysokimi zarobkami.
Dodatkowo grupy z narzędzia Partner Audiences można połączyć z innymi, które posiadają podobne cechy, a tym samym w bezpieczny sposób rozszerzyć zasięg reklamy. Oczywiście dzięki Partner Audiences można także wykluczyć z grupy odbiorców te osoby, które nas nie interesują. Na przykład jeśli chcemy dotrzeć do nowych odbiorców to nie musimy kierować reklamy do tych użytkowników, którzy w przeszłości skorzystali z naszych usług lub kupowali produkty konkurencji albo w ogóle nie są zainteresowani naszymi usługami.
Jak informuje Twitter obecnie do wyboru jest ponad tysiąc grup odbiorców podzielonych na kategorie. Przykładowo możemy wybierać spośród następujących kategorii: finanse, styl życia, podróże. Dalej mamy do wyboru na przykład konsumentów produktów zbożowych, nabiału czy napojów. Jeśli wybierzemy te osoby, które kupują różnego rodzaju napoje to możemy wyłuskać z tej grupy na przykład tylko konsumentów napojów energetycznych czy herbaty. Od razu uzyskamy także informację o szacowanej liczbie potencjalnych odbiorców komunikatu w danej grupie.
Oczywiście Twitter podkreśla, że dba o prywatność swoich użytkowników. Każdy Internauta może po prostu wybierając odpowiednią opcję w ustawieniach swojego profilu wyłączyć możliwość kojarzenia swojego konta z danymi pozyskiwanymi z Sieci przez partnerów Twittera.
Potęga drzemiąca w Big Data może przerażać. Jednak trudno dziwić się producentom oraz sieciom społecznościowym, że chcą jak najlepiej wykorzystywać to, czego dowiadują się o zachowaniach Internautów. To truizm, ale w dzisiejszych czasach kiedy mamy do wyboru kilkanaście czy kilkadziesiąt marek w każdym segmencie rynku producenci muszą walczyć o naszą uwagę wszelkimi możliwymi sposobami. Jako konsumenci również mamy do wyboru co najmniej kilka narzędzi, które pozwalają nam obronić się przed agresywnymi reklamami w Sieci. Zapewne wielu z Was korzysta z wszelkiej maści ad-blocków. Twitter oferuje wspomnianą blokadę przetwarzania informacji o naszych nawykach zakupowych. Użytkownicy Androida mogą włączyć podobną blokadę na swoich urządzeniach mobilnych.
cover photo credit: pixabay.com